wtorek, 27 marca 2012

10% ponoć już nie wystarczy

Przeczytałam ciekawy artykuł na blogu Pawła Katy i przeraziłam się – już nie wystarczy odkładać 10% swoich miesięcznych dochodów. Przekonaj się sam czytając:
http://oszczedzanie.net/czy-rzeczywiscie-wystarczy-odkladac-10-dochodow/
Chyba należy dokonać rewizji swojego planu oszczędzania, ale wcześniej przedstawię stan moich oszczędności po 4 miesiącach.

piątek, 23 marca 2012

1%

Jeśli nie macie pomysłu na przekazanie 1% podatku w ramach rocznego rozliczenia z Urzędem Skarbowym pomyślcie o Fundacji Dziecięca Fantazja.
Szczegóły możecie znaleźć tutaj:
http://www.facebook.com/#!/DzieciecaFantazja
lub tutaj
http://www.f-df.pl/darowizny.html

poniedziałek, 19 marca 2012

środa, 14 marca 2012

Kolejne odśnieżanie już za mną

I mam na swoim koncie kolejne czystki w szafie, bez nabywania nowej odzieży.
Pozbyłam się:
1. brązowego sweterka w szpic, który teoretycznie nadawał się do dalszej eksploatacji, ale uznałam, że jego kolorystyka postarza mnie co najmniej o dodatkowe 5 lat i warto odmłodzić się korzystając z jego jaśniejszych wersji;
2. czarnej seksownej dzianinowej bluzki z rozcięciem pionowym na wysokości biustu i wytłaczanym cekinami na wysokości serca koła sygnalizującego chiński alfabet;
3. cielistej marynarki zakupionej jeszcze w 2005 roku, w której poduszki przesunęły się do kieszeń :)
4. golf w paski różnobarwne, który mnie mocno poszerzał;
5. brązowych spodni, które po długim okresie noszenia i różnych reaktywacjach uznałam, że warto powiedzieć im ŻEGNAJCIE;
6. bluza dresowa w kolorze piaskowym;
7. morelowy rozpinany sweterek, który po kilku praniach zrobił się przykrótki.

I co najważniejsze – brak zakupów w kwestiach odzieżowych od października 2011 czyni moje półki bardziej przyjazne, otwarte i wszystko mogę ogarnąć wzrokiem.

piątek, 9 marca 2012

Metoda słoikowa – to nie wszystko.

Zaczęłam stosować różne zakładki finansowe, które upycham w różnych miejscach, aby trudniej było wyciągnąć po nie rękę. Wśród nich odnotowałam:
1. dwa słoiki na przyjemności o jakich wspomniałam w poprzednim poście na cele krótkoterminowe;
2. dwie polisy ubezpieczeniowe na czas emerytury dla siebie i męża, które płacimy od 1997 roku, a których nigdy nie tknęłam palcem bo byłoby to ze szkodą dla nas samych;
3. jedna polisa dla syna na czas jego wzmożonych wydatków typu studia, którą założyłam w 2006 roku – nie mówię o wyręczaniu go w zakupie mieszkania, bo i on też powinien sam do czegoś dojść, aby mieć szacunek do siebie samego, ale o ułatwieniu sobie w wydatkach na wypadek, gdyby nie było nas stać na studia prywatne za te 9-10 lat;
4. oszczędzanie w funduszach inwestycyjnych o profilu średnioostrożnym, aby mieć oszczędności na czarną godzinę;
5. lokaty, które akurat w moim przypadku kiepsko się sprawdzają, bo stosunkowo łatwo je zlikwidować i dalej konsumować, ale dzięki nim łatam bieżące nieprzewidziane wydatki;
6. ostatni mój wymysł rachunek oszczędnościowy, na który lokuję każdą, nawet drobną kwotę, którą udało mi się uchronić przed wydaniem w różnych okolicznościach – jak na razie działa bez zarzutów.
A Ty jak sobie radzisz z chowaniem zaskórniaków?

poniedziałek, 5 marca 2012

Niektórzy mówią o metodzie słoikowej na oszczędzanie ja wolę bardziej wyrafinowaną formę.

Co prawda jest to te samo podejście, ale zmienia postać rzeczy. Koleżanka z pracy nauczyła mnie tej metody i aktualnie mam dwa pojemniki:
1. jeden (po czekoladkach Ferrero Rocher sklejone kropelką z wyciętym wieczkiem w wielkości, gdzie tylko moneta dwuzłotowa się mieści) – oszczędzam pieniądze na zakup łódki do mojego azylu; robię to bezboleśnie od ponad półtora roku i chyba już w tym roku będziemy już mieli pełne pudełeczko, co w przybliżeniu da nam około 1 500 zł i pozwoli na zakup łódki bez specjalnych wyrzeczeń;
2. drugi – przezroczysta świnka wielkości sporego melona, gdzie oszczędzam pięciozłotówki na wyjazd zagraniczny (na razie mamy 4 kraje na tapecie: Portugalia, Hiszpania, Włochy i Francja) – ilość zaoszczędzonych pieniędzy nie jest jeszcze imponujący bo dopiero co zaczęłam :)

Jeśli zidentyfikuję kolejny cel, marzenie czy silną potrzebę, założę kolejny słoiczek, pudełeczko czy specjalną świnkę do której nie można się dobrać i zacznę oszczędzać jak powyżej.
Do mojego systemu oszczędzania na bieżące potrzeby dołączył się i mój mąż i syn – zatem może okazać się, że efekty będę mogła wkrótce opisać. W mojej rodzinie to działa – a może i Ty spróbujesz oszczędzać bezboleśnie nie korzystając z kredytów na bieżące potrzeby?